Praca radnego pracy radnego nie równa. Choć w obecnej kadencji miejscy rajcy w Bydgoszczy otrzymują mniej więcej równą dietę, to każdy kto się trochę interesuje lokalnym samorządem zauważy, że są radni znacznie bardziej aktywni oraz mniej aktywni, którzy zajmują się głównie wciskaniem przycisków do głosowanie zgodnie z linią swojego klubu.
Obserwując obrady Rady Miasta Bydgoszczy już od kilku lat byłem świadkiem zarówno oglądaniem zdjęć z wakacji przez radnych, ale także przeglądaniem w sklepie internetowym telefonów komórkowych. Niekiedy uwagę pań obecnych na sali sesyjnej lubiły przykuwać kolorowe gazety kobiece.
Wbrew temu co wiele osób sobie pomyśli nie jest to rzecz naganna. Można mieć bowiem z jednej strony podzielną uwagę, a z drugiej strony niekiedy przedstawiciele jednostek Urzędu Miasta referują, co niekiedy przypomina wykład, kwestie które radni mogli przeczytać przed sesją i część na pewno to robi. Sam też, gdy przed obradami zapoznam się z projektem, niekoniecznie wsłuchuje się w to co jest referowane.
Reasumując, ważne jest, aby być świadom tego jakie prawo się stanowi. Gorzej jednak, gdy radni po obradach dają powody do myślenia, że na obradach nie uważali, że po prostu bujali w obłokach.
Dzisiaj powszechne się stało, że politycy korzystają z Facebook-a jako narzędzia do kontaktu z wyborcami i mieszkańcami swoich okręgów. Wielu z nich publikuje dość sztywne wpisy, w których chwali się swoją działalnością lub swojej partii. Moją uwagę przykuł wpis posłanki Teresy Piotrowskiej, która chwaliła się, że rząd opracował jakąś koncepcję. Jako, że dosłownie kilka minut wcześniej czytałem odpowiedź z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, z której wynika, że kwestia budowy drogie ekspresowej nie jest, aż tak optymistyczna jak deklarują to nam politycy, postanowiłem zadać posłance pytanie w tej kwestii.
Po krótkiej konwersacji postanowiła się do dyskusji włączyć jej asystentka, a zarazem bydgoska radna Monika Matowska, która próbowała ze mnie chyba zrobić wiecznie niezadowolonego krytykanta twierdząc, że ,,wiem lepiej” od regionalnego dyrektora GDDKiA, który na sesji Rady Miasta w listopadzie przedstawiał harmonogram prac nad tą inwestycją.
Uspokajam zatem, że nie czuje się bardziej kompetentny od dyrektora Jagodzińskiego, ale akurat sesję do której odniosła się radna Matowska pamiętam bardzo dobrze. Owszem dyrektor przedstawił harmonogram, ale też padło dość konkretne pytanie od radnego Jacka Bukowskiego – czy, aby na pewno mamy pewność, że będą pieniądze na to, aby prace budowlane wykonać do 2018 roku? Na co dyrektor stwierdził, że na ten cel ze skarbu państwa jeszcze środków nie zabezpieczono, a harmonogram został oparty o optymistyczne przypuszczenia. Padł z ust dyrektora wzrot – Muszę być optymistą.
Wielka szkoda, że sprawozdanie z tej sesji nie zostało jeszcze opublikowano w Biuletynie Informacji Publicznej, bo z chęcią bym radnej przypomniał jak było na obradach.
Ja niestety takim optymistą nie jestem, bo droga S-5 na kujawsko-pomorskim odcinku miała powstać do końca 2012 roku. Mamy już rok 2014, a liczne perypetie sprawiły, że jeszcze nawet nie ma projektów. Rzeczą oczywistą jest zatem, że trzeba trzymać rękę na pulsie.
Trudno zatem, abym nie potraktował poważnie opinii, iż radna buja w chmurach w czasie obrad. Co jednak ciekawe, takie głosy najczęściej słyszę od członków partii, do której także i ona należy. Temu się jednak specjalnie nie dziwie, gdyż członkowie PO mogą mieć żal, że partia zdecydowała się postawić w wyborach akurat na młodą radną, a nie na nich.
Z drugiej jednak strony akurat zachowanie radnej, nie odbiega w kwestii drogi S-5, od większości członków Platformy. Wszyscy są wielkimi optymistami, a jak ktoś ma obawy to, źle życzy tej inwestycji. Taki zarzut wobec mojej osoby w dyskusji na Facebook-u skierowała posłanka Piotrowska. Pozwolę sobie go puścić jednak w niepamięć.
