Kłótnia pomiędzy politykami Platformy Obywatelskiej w województwie kujawsko-pomorskim dobiegła dziś końca. Przynajmniej w kwestii tzw. ZIT. Wydawać by się mogło, że wygrali tę batalię dzięki większej przebiegłości działacze toruńscy. Przegrali jednak głównie mieszkańcy kujawsko-pomorskiego.
Mamy obecnie 8 rok rządów w sejmiku Platformy Obywatelskiej z marszałkiem Piotrem Całbeckim na czele. PO ma także rolę wiodącą w wielu samorządach. I wbrew prowadzonej propagandzie sukcesu, to województwo upada. Mamy drugie pod względem wysokości stopy bezrobocie w kraju. Wielu zdolnych nie widząc szans na spełnianie ambicji wyjeżdżą do – Poznania, Warszawy i Gdańska.
Bezrobocie jest szczególnym problemem w powiatach oddalonych od Bydgoszczy i Torunia. W powiecie świeckim przekracza ono 20%, czyli co piąta osoba nie ma pracy. W kujawsko-pomorskim mamy też powiaty, gdzie to zjawisko dochodzi do 30%. Tego jednak z perspektywy stolic województwa nie widać.
Politycy PO zajmują się natomiast sobą. Prezydent Bydgoszczy z Platformy Obywatelskiej walczy ze swoim partyjnym kolegom marszałkiem Piotrem Całbekcim. Bydgoszcz nie potrafi rozmawiać z oddalonym od siebie o niecałe 50 km Inowrocławiem, bo tam współrządzi skonfliktowana z bydgoskimi działaczami frakcja PO. Należy zapytać, gdzie tu jest miejsce na samorządność?
Jeszcze większe moje wątpliwości budzi jednak sposób funkcjonowania tego ZIT, a w przyszłości metropolii bydgosko-toruńskiej. Skoro panowie z PO, którzy są głównymi orędownikami tego rozwiązania nie mogli się przez ostatnie miesiące dogadać. To jak chcą oni tworzyć wspólny obszar metropolitarny? Czy może ich pomysł na politykę polega tylko na wymachiwaniu szabelkami przeciwko sobie, licząc tym samym na poklask wyborców.
Obawiam się, że tworzenie sztucznej metropolii sprawi, że zmarnowane zostaną duże pieniądze, które mogły by wspomóc te powiaty, gdzie problemy gospodarcze są największe.
Czas na gospodarzy w samorządach, którzy rozumieją potrzeby mieszkańców.
Wojciech Wilkowski – kandydat do Parlamentu Europejskiego
