Utworzenie Metropolii Bydgoskiej dla wielu bydgoszczan ma znaczenie symboliczne. Przez wiele lat politycy wszystkich opcji mówiąc o metropolii dawali nam bowiem nadzieje. Dlatego też popełniane w ostatnim czasie przez polityków opcji rządzącej błędy mogą osłabić notowania Zjednoczonej Prawicy w wyborach samorządowych. Przede wszystkim mogą probydgoskie stowarzyszenia i tzw. ruchy miejskie rzucić w ramiona totalnej wobec PiS opozycji.
Nie jest tajemnicą, że rząd PO – PSL prezentowały w tej materii inną filozofię. Ambicji metropolitalnych Bydgoszczy nie można jednak utożsamiając z wdrożeniem jednej ustawy, tutaj bardziej chodzi o integrowanie obszaru funkcjonalnego – a to można robić przecież na wiele sposobów.
Prezydent Bydgoszczy znalazł skuteczny bat przeciwko lokalnemu PiS-owi w postaci obrony ustawy o związkach metropolitalnych. Mógł to uczynić bowiem wielu lokalnych dziennikarzy tej ustawy nie analizowało, dlatego bezkrytycznie powtarzają w swoich publikacjach narrację ratusza. Ustawa ta budzi jednak wątpliwości czy służy ona interesowi Bydgoszczy – tego jednak nie wykazują politycy Zjednoczonej Prawicy. Artykuł 4 w punkcie 2 mówi, że Rada Ministrów wydając rozporządzenie o utworzeniu związku metropolitalnego musi wziąć pod uwagę koncepcje przestrzennego zagospodarowania kraju oraz strategie wojewódzkie. Oba te dokumenty wskazują powstanie metropolii bydgosko-toruńskiej. W praktyce Toruń, gdyby czuł się poszkodowany koncepcją metropolii bydgoskiej, mógłby skutecznie zablokować jej powstanie. Takie głosy słyszeliśmy już w debacie tuż przed uchwaleniem ustawy od przedstawicieli rządu koalicyjnego PO – PSL.
Brak pomysłu alternatywnego
PiS gdyby chciał jednak zakwestionować ustawę z 2015 roku, to powinien przedstawić alternatywne rozwiązania, które dałyby jakieś perspektywy dla wdrażania metropolitalnych ambicji bydgoszczan. Zamiast wskazania przez środowisko Zjednoczonej Prawicy takiej koncepcji, mamy do czynienia z nieprzemyślanymi działaniami na własną rękę.
Taki ruch wykonał poseł Piotr Król, który napisał do MSWiA interpelacje, iż skoro Bydgoszcz nie spełnia wymogów bycia metropolią, gdyż nie mamy 2 mln mieszkańców (to jest ocena posła Króla, we Francji metropolie tworzą miasta mniejsze od Bydgoszczy) to ministerstwo powinno utworzyć aglomerację w Bydgoszczy. Początkowo w mediach parlamentarzysta zyskał pozytywny rozgłos (grając na osobisty wizerunek a nie środowiska politycznego), ale dość szybko ludzie doszli do wniosku, że taka forma zapytania (wskazywanie rzekomego kryterium 2 mln mieszkańców) godzi w bydgoskiej ambicje metropolitalne. Z interpelacjami jest tak, że po zapytaniu pada jakaś odpowiedź. Tą już parlamentarzysta się nie pochwalił. Być może uczynią to zaś jego przeciwnicy polityczni, bowiem podsekretarz stanu Sebastian Chwałek stwierdza jednoznacznie, że inne obszary funkcjonalne w Polsce na ustawy mogą poczekać wiele lat (Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju wskazuje, że takie działania rząd planuje najszybciej po 2020 roku).
Druga propozycja wyszła od radnego wojewódzkiego Andrzeja Walkowiaka, który proponuje włączenie powiatu bydgoskiego do powiatu grodzkiego Miasto Bydgoszcz. Pozwoliłoby to usprawnić zarządzanie na wielu płaszczyznach, co można by uznać za element integrujący najbliższy rdzeniowi obszar. Połączenie powiatów pozwoliłoby chociażby zakończyć spory o utrzymanie dróg łączących obwarzanek z Bydgoszczą i przede wszystkim zapewnić tym drogom odpowiedni standard. Ponadto zyskalibyśmy skuteczne narzędzie organizowania transportu publicznego na terenie dzisiejszego powiatu bydgoskiego. Jest to obecnie co prawda tylko luźna propozycja, ale pokazująca, że po ustawie o związkach metropolitalnych też jest życie. W praktyce co prawda nie zyskalibyśmy dodatkowych pieniędzy zapisanych w ustawie z 2015 roku, ale za to znacznie skuteczniejsze narzędzie pozwalające na wdrażanie procesów metropolitalnych w najbliższym miastu centralnemu obszarowi.
Krytyka tej koncepcji przez polityków Platformy Obywatelskiej, którzy rządzą również w powiecie bydgoskim, jest raczej zrozumiała, bowiem staliby się oni politycznymi ofiarami tej ,,reformy”. Dziwić może już natomiast włączenie się na samym wstępie do tego chóru krytykantów posła Piotra Króla z PiS, który swoje negatywne zdanie wyraził na łamach gazety niemieckiego koncernu Verlagsgruppe Passau.
W efekcie brak spójnej alternatywnej wizji po stronie Zjednoczonej Prawicy jest skrzętnie wykorzystywany przez przeciwników politycznych na szczeblu lokalnym.