Konflikt ukraińsko-rosyjski zdominował dyskusję publiczną w Polsce. Niestety w wypowiedziach królują emocje, a brakuje realnej oceny sytuacji. Możemy prężyć muskuły sankcjami polityczno-gospodarczymi wobec Rosji, musimy sobie jednak zdawać jakie to przyniesie skutki dla naszych obywateli.
Wydarzenia na Ukrainie stały się elementem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, a krytyka polskiego zaangażowania w sprawy tego kraju może się łatwo skończyć przyklejeniem łatki ,,sługi Putina”. Nie możemy jednak zapominać o rolnikach i przedsiębiorcach, którzy żyją z eksportu na rynki wschodnie.
We wtorek przez cały dzień relacjonowałem protest rolników z województwa kujawsko-pomorskiego, którzy wyszli na ulice z powodu embarga na eksport mięsa do Rosji. To województwo jest drugim w kraju producentem trzody chlewnej, wiec skutki tego embarga odczuwa zgodnie. Rolnicy zgodnie wyrażali pogląd, że jest to kara za mieszanie się w nie swoje sprawy przez naszych polityków. Potwierdza to także część parlamentarzystów. Gdy w czasie tego protestu poruszono kwestie ewentualnych dalszych sankcji przeciwko Rosji, to widać było wielkie oburzenie.
Musimy sobie zdawać sprawę, że taka wojna ekonomiczna z Rosją za chwile może uderzyć w innych przedsiębiorców.
Ostatnie dni pokazały także, że nie do końca możemy liczyć na solidarność innych państw zachodu. Francja i Niemcy delikatnie potępiają Putina, ale nie są już tak zdeterminowani do uderzenia w Rosję jak wielu polskich polityków. Myślę, że realny jest zatem scenariusz, że Rosja embargo dla Unii Europejskiej zniesie, ale dla krajów na zachód od Polski (nasz kraj będzie strefą buforową).
Kilka lat temu Unia Europejska podjęła wojnę gospodarczą z Iranem. Sankcje nałożone na ten kraj zostały przez Iran odwzajemnione. W efekcie upadł huta Irena w Inowrocławiu, a wielu jej pracowników mimo upływu lat nadal szuka pracy.
Dla Polski obecnie największym zagrożeniem nie jest interwencja militarna ze strony Rosji, ale upadająca gospodarka. Stajemy się powoli krajem kolonialnym, gdzie rodzime firmy są wypierane przez zagraniczne koncerny. Tak się dzieje chociażby w handlu, gdzie jak grzyby po deszczu powstają sieci handlowe z kapitałem zagranicznym, a polscy sklepikarze upadają. Niestety ostatnie dni pokazują ,że nasza klasa polityczna tego zagrożenia nie rozumie.