W ostatnim czasie zauważają wzmożoną aktywność społeczną studentów. Jedni ścigają się w pisaniu listów pochwalnych dla rektora UKW za usuniecie krzyża z sali senatu, inni w ramach happeningu przynoszą mu figurkę. Żenująco niski poziom debaty z Sejmu próbuje się przenieść na bydgoski grunt.
Jak pokazują różnego rodzaju badania społeczne, sytuacja w Polsce idzie w złym kierunku. Żyje się coraz ciężej, a przed młodymi ludźmi coraz mniej perspektyw na przyszłość. Winę za to ponosi obecna klasa polityczna i tutaj nie należy zażaleń kierować w kierunku jednej partii, bo za poziom życia publicznego odpowiadają wszystkie siły polityczne.
Nadzieja w młodym pokoleniu – słyszymy nie raz. Widząc zamieszanie wokół UKW mam ku temu duże obawy. Młodzi ludzie zamiast podejmować merytoryczną pracę polityczną wolą angażować się w spory z których nic nie wynika. Mimo, że dyskusja studentów UKW powinna w chwili obecnej opierać się głównie na temat jakości kształcenia i perspektyw absolwentów tej uczelni. Te są jednak nie najlepsze, co odbija się z kolei na niezakładaniu rodzin i ujemny przyrost naturalny, co wbrew temu co się może wydawać jest dużym problem dla kraju. Chociażby z powodu upadającego z tego powodu systemu ubezpieczeń społecznych. Młodzi ludzie nie zakładają rodzin, bo nie są wstanie ich utrzymać. Proponuję zorganizować debaty z udziałem bydgoskich pracodawców, niech oni wam powiedzą jak sytuacja wygląda.
Polska potrzebuje obecnie wielkich projektów, aby nadrobić cywilizacyjnie do reszty Europy. Tego samego potrzebuje Bydgoszcz, dla której ostatnie lata nie były zbyt łaskawe. Potrzeba tutaj wspólnego wysiłku i umiejętności stanięcia ponad podziałami. Myślenia perspektywicznego, nie z punktu widzenia czterech lat do następnych wyborów, lecz bardziej długofalowego. Potrzebny jest nam taki zryw jaki towarzyszył II Rzeczypospolitej, która potrafiła się odbudować po latach zaborów. Wtedy powstała między innymi kolejowa magistrala węglowa łącząca Gdynie ze Śląskiem.
Do tego potrzeba jednak nowej jakości i ciężkiej pracy politycznej. W Bydgoszczy kilku młodzieżówkom udało się kilka akcji ponad podziałami politycznymi. Było to jednak zaangażowanie tylko kilku osób. W kwietniu na sesji Rady Miasta Bydgoszczy Jakub Brągiel w imieniu trzech organizacji wezwał polityków do odstąpienia od niekorzystnych rozstrzygnięć z Przysieku, gdzie zapadały decyzje o nowym województwie. To nie my je tworzyliśmy, ale to my będziemy za ten region w przyszłości odpowiadać – można jego wystąpienie podsumować w skrócie. Obserwując działania bydgoskich samorządowców zauważam, że polityka miasta w tym kierunku powoli zaczyna iść. Trzeba zacząć brać w końcu odpowiedzialność za przyszłość samorządu i kraju! Bo to jest nasze miasto i nasza ojczyzna!
Rozmawiając z Brągielem w środę dowiedziałem się, że młodzieżówka Ruchu Palikota do której należy także wystosowała list poparcia dla rektora UKW. Dowiedziałem się bo zapytałem, gdyż jego organizacja nie pobiegła z tym do mediów, ani przekrzykiwała się na Facebook, kto już poparcie udzielił. Niestety w tym działaniu najbardziej aktywne są osoby, których na wiosnę, gdy młodzi walczyli przeciwko marginalizacji Bydgoszczy po prostu nie było.
Student uciekający od pracy społecznej jest takim samym dezerterem jak poborowy uchylający się od wojska – mówił kiedyś Jan Mosdorf, filozof z okresu II RP.
Niestety zauważam, że obecny sposób funkcjonowania młodzieżówek partyjnych prowadzi do tego, że młodzi ludzie się wypalają, że ich potencjał do działania jest tłumiony przez interes partyjny.