Stosunkowo powszechną opinią jest, szczególnie wśród tzw. wolnorynkowców, jakoby socjalizm postulował wysokie podatki. Jako przykład podaje się tutaj kraje skandynawskie, w których procent kwoty, jaką przekazuje się do dyspozycji państwa jest rzeczywiście – patrząc z naszego, polskiego, punktu widzenia, co najmniej wysoki. Jednak czy jest to obligatoryjne, dla socjalizmu? I czemu mało kto wspomina przy tej okazji o dobrych wynikach ekonomicznych tego regionu? Czemu pomija się też takie kraje jak Singapur?
Gdyby tak przyjrzeć się ideologom socjalistycznym, szczególnie tym z początków XX wieku, kiedy to funkcjonował socjalizm w czystej postaci (dziś możemy mówić raczej o socjaldemokracji, aniżeli partiach socjalistycznych), możemy odkryć kilka ważnych rzeczy.
Przede wszystkim warto dojść, co w ogóle powinno być podstawą opodatkowania, jeżeli już o nich mówimy. Tu, cytując Zygmunta Zarembę mamy dosyć dobry (i wyłamujący się z prawacko-propagandowego mętu) trop – „Podatek może i musi pobierać państwo tylko od rzeczywistego dochodu, tj. od nadwyżki ponad minimum egzystencji”. Ze słów tych dość jasno wynika, że nie cały dochód jaki osiąga pracownik, winien być opodatkowany podatkiem dochodowym. Bo o tym w tym miejscu może jedynie być mowa. Ku zdziwieniu niektórych, socjalista proponuję aby podatkiem objąć jedynie tą kwotę, która jest różnicą pomiędzy dochodem, a minimum egzystencji. Czyli kwotę znacznie mniejsza, aniżeli dziś poddana jest opodatkowaniu!
Natomiast jeżeli wziąć do ręki teksty Edwarda Abramowskiego, może się okazać, że podatków może w ogóle nie być (funkcjonują bowiem jedynie kooperatywy, które są organizowane i finansowane przez ich członków). Szczególnie, jeżeli ustrój przez niego proponowany (republika kooperatywna) udałoby się zrealizować. Co ciekawe, dla znacznej części liberałów mógłby to być istny raj, bowiem rola państwa ograniczałaby się jedynie do kwestii bardzo prozaicznych. O ile państwo, rzecz jasna, w ogóle by się wykształciło. Przynajmniej w obecnie uznawanej formie. Podobnych tez, o braku niektórych podatków lub podatków w ogóle, nie brakuje także w innych tekstach pochodzących od działaczy socjalistycznych. Taki Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich postulował zniesienie jakichkolwiek podatków od produktów żywnościowych i produktów pierwszej potrzeby.
Owszem, często pojawia się także postulat progresji podatkowej. Nie jest on jednak tożsamy z ustanowieniem podatków na wysokim poziomie.
Przy kwestii podatków warto także spojrzeć na PRL, w którym niektórych podatków, jakie obecnie znamy, w ogóle nie było. Można tu zaliczyć m.in. podatek VAT, który wprowadzono dopiero w 1993 roku. Czyżby więc propagandowe hasło „socjalizm=ogromne podatki’ nie trzymało się faktów?
Niekoniecznie. Duże znaczenie w tej sprawie ma punkt, z którego patrzymy i to, jak pojmujemy podatki my, a jak inne społeczeństwa. W Polsce rozpowszechniło się przecież stwierdzenie, jakoby podatki były jawną kradzieżą i oszustwem. Daniną na rzecz państwa. Co może Was zdziwić, nie wszędzie tak jest. Istnieją ludzie i całe społeczeństwa, dla których podatki są czymś w rodzaju wspólnej składki na rzeczy, z których każdy będzie mógł korzystać – m.in. drogi, szkoły, obiekty użyteczności publicznej czy też na nowe miejsca pracy i projekty badawcze. I owszem, tak się w pewnych miejscach na świecie dzieje. Pieniądze są rzeczywiście na to wydawane. Dlatego, być może, społeczeństwa te nie uważają wysokich podatków za nic złego – członkowie tych społeczności wiedzą, że środki te do nich wrócą, tylko że w innej formie.
To jednak jest nie do pomyślenia w Polsce. Kraju, w którym 20 lat liberalnych rządów doprowadza kraj do ruiny, wyprzedając co się da i zmuszając ludzi do wyjazdu w poszukiwaniu lepszego jutra. Kraj, w którym część jego obywateli dba raczej tylko i wyłącznie o swój własny interes, gotowi zrobić wszystko dla trochę większego zysku.
Czy jednak podatki, to jedyne źródło dochodów dla państwa?
Owszem, nie. Państwo może także osiągać dochód z tytułu posiadanych udziałów. Udziałów posiadanych w różnego rodzaju podmiotach gospodarczych – od banków, przez spółki energetyczne, poprzez kopalnie, aż po pomniejsze przedsiębiorstwa i grunty. Co jednak jest najważniejsze, przedsiębiorstwa te muszą być dochodowe – trzeba więc robić wszystko, aby przynosiły one jakiś zysk. I tu nie ma różnicy, czy zarządza socjalista, czy ktoś inny, jeżeli robi to odpowiednio. Z racji jednak, że misja państwa wykracza raczej poza czysto ekonomiczne zasady, warto byłoby zadbać także o pozytywnie społecznie efekty tejże działalności. W końcu któż z nas chciałby, aby państwo finansowało trucicieli rzek lub tez wspierało podmioty jawnie dyskryminujące swoich pracowników?
Reasumując więc, przekonanie jakoby socjalizm postulował jedynie wysokie podatki jest bez wątpienia kłamliwe. Bo przecież nie ważna jest wysokość podatków, ale to, jak zostają one wydatkowane. Warto w tym miejscu zapytać samego siebie, co bardziej nam przeszkadza – podatki same w sobie, czy to jak one są wydawane (czy jest to wedle nas sprawiedliwe)?
Trzymając się podstawowych prawideł ekonomicznych, nie sposób zaprzeczyć, jakoby odpowiednio wydawane środki przynosiły zysk osobie je wydatkującej. Tu jednak trzeba przyjąć, że za zysk nie można rozumieć tylko i wyłącznie zysku w formie pieniężnej. Bowiem z punktu widzenia społecznego, za zysk można uznać także te inwestycje, które przynoszą pożytek danemu społeczeństwu – a tym niekoniecznie muszą być pieniądze. Stąd też, w moim mniemaniu, problem w pojmowaniu lewicowej polityki tkwi raczej w pojmowaniu najprostszych pojęć i rozumieniu niektórych kwestii, a nie w polityce samej w sobie.