Rok szkolny już się zaczął, zaś debata związana z jego rozpoczęciem trwa w najlepsze już od kilku dni. A to podręczniki, a to likwidacja kolejnych placówek edukacyjnych. Dobrym tematem jest też nabór na studia wyższe, a hitem stało się rzekome „usuwanie z kanonu lektur”. Można więc śmiało stwierdzić, że sezon ogórkowy się skończył – co może cieszyć, bo „wreszcie zacznie się coś dziać”. Nie ważne co, ważne, że coś.
Na początku warto więc rozprawić się z rzekomym usuwaniem z kanonu lektur Pana Tadeusza czy Trylogii Sienkiewicza. Obrońcy moralności i kraju już dawno odtrąbili, że to zamach na edukacji patriotycznej i polskości. Część ludzi wręcz przeciwnie, cieszyła się że utwór „rzekomo patriotyczny”, a zaczynające się od słów „Litwo, ojczyzno moja” znika ze szkół. Niestety, żadna ze stron nie będzie zadowolona, bo lektury te z kanonu nie znikną – po prostu będą przerabiane raz, a nie dwa. W szkole średniej. Co ważniejsze, decyzja o takim działaniu nie została podjęta wczoraj. Robienie więc nagłego szumu wokół sprawy wydaje się tym bardziej nie na miejscu.
Co roku również słyszymy o likwidacji kolejnych placówek edukacyjnych i problemach dotyczących podręczników. I to są problemy, które rzeczywiście są warte rozpatrywania w tym okresie. Zmuszanie rodziców do zakupu nowych wersji podręczników, które od starych różnią się kilkoma obrazkami mniej lub więcej, zakrawa na wyłudzanie. Tak samo niewykorzystanie szansy na zmniejszenie klas i jednoczesne zwiększenie poziomu edukacji – poprzez poświęcenie większej uwagi mniejszej grupie uczniów, nie wydaje się zbyt mądre. Cóż, samo kierowanie się jedynie rachunkiem ekonomicznym nie jest nazbyt mądre. W końcu każdy, kto na serio zajmuje się biznesem wie, że czasem warto wyłożyć trochę więcej kasy. Regularnie trzeba także zwracać uwagę na coś więcej – na przykład na możliwe do osiągnięcia korzyści, czy otoczenie w jakim się znajdujemy.
Dziwi więc bierność w tych dwóch aspektach, przy jednoczesnym zainteresowaniu tematem likwidacji gimnazjów. Osobiście uważam, że w pierwszej kolejności należałoby zastąpić politykę usuwania kolejnych placówek szkolnych i tłoczenia uczniów w małych klasach. Następnie zająć się rynkiem podręczników tak, aby ustabilizować sytuację na nim panującą. W końcu nie brak jeszcze w kraju ludzi, którzy uczyli się z podręczników takich samych, jak ich starsze lub młodsze rodzeństwo. Niestety, nawet najnowsze pracownie komputerowe nie zastąpią podstawowych umiejętności, które powinien mieć każdy. A do tego nie trzeba nowych podręczników każdego roku. Tu trzeba jedynie odpowiednich umiejętności nauczania oraz stabilnego programu nauczania, z czym w naszym kraju jest problem.
O tym, czy gimnazja mają sens, czy też nie, można dyskutować dopiero po rozwiązaniu tych dwóch – zdaje się, podstawowych problemów.
Zachęcam do odwiedzin: http://danielkaszubowski.zkujaw.pl/