Obserwując dyskusję o ZIT zauważam, że bydgoskie władze znalazły się w bardzo trudnej pozycji. Z jednej strony starają się artykułować, że Bydgoszcz i Toruń to dwa osobne obszary funkcjonalne, pomiędzy którymi nie występują powiązania, z drugiej jednak strony zbyt wiele nie mogą, gdyż minister Elżbieta Bieńkowska zabiera im wszelkie możliwości działania. Zaobserwować można także lekceważące podejście do strony społecznej, czyli bydgoszczan.
Takie wrażenie odnoszą po rozmowach z przedstawicielami Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy i stowarzyszenia Metropolia Bydgoska. Prezes tej drugiej organizacji nie kryje już słów, że współpraca ratusza z organizacjami pozarządowymi w kwestii metropolii to farsa. Sam także ze zdziwieniem patrzę na to, jak istotne informacje do opinii publicznej trafiają w ostatniej chwili, gdy specjalnie nie można już nic zmienić. Tak było chociażby z projektem uchwały wyrażającej zgodę Rady Miasta na zawarcie porozumienia z Toruniem, Nakłem i Kowalewem.
Niechęć do strony społecznej na ostatnim posiedzeniu Komisji Gospodarki Przestrzennej oraz zespołu ds. metropolii wyrażali także niektórzy radni, którzy krytykowali to, że stowarzyszenie Metropolia Bydgoska wyraża swoje wątpliwości.
Te same osoby zarzucały radnym Piotrowi Królowi i Stefano Pastuszewskiemu, że zamiast dyskutować merytorycznie pozwalał sobie na wypowiedzi polityczne. Odniosłem wrażenie, że ich wypowiedzi były polityczne, tylko powiedzieli rzeczy, o których należało publicznie powiedzieć. Radny Król twierdził między innymi, że toruńscy działacze PO mają dobre znajomości w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, stąd też mogą liczyć na wsparcie minister Elżbiety Bieńkowskiej. Bo oczywiste jest chyba dla wszystkich, że koncepcje autorstwa minister Bieńkowskiej są korzystne dla Torunia, a niekorzystne dla Bydgoszczy. Nikt w odpowiedzi nie stwierdził, że radny Piotr Król powiedział nieprawdę.
Myślę, że należało by pójść dalej i powiedzieć dlaczego Bydgoszcz nie chce podejmować współpracy z Inowrocławiem. Samorządowcy o tym w kuluarach mówią dość często, opinia publiczna może o tym jednak nie wiedzieć – przyczyną jest spór pomiędzy działaczami PO z Bydgoszczy, a działaczami PO z Inowrocławia.
Jak by nie patrzeć minister Elżbieta Bieńkowska stosująca już właściwie jawny szantaż wobec samorządu Bydgoszczy tworzy rząd PO-PSL. Skoro sobie pozwala na taką haniebną politykę wobec Bydgoszczy, to tylko świadczy o tym, ze bydgoskie struktury PO są bardzo słabe. Z drugiej jednak strony widząc jak wszyscy deklarują poparcie w wyborach wewnątrz partyjnych dla obecnego przewodniczącego Donalda Tuska, to można odnieść wrażenie, że funkcjonowanie partii oraz rządu prawie wszystkim działaczom PO odpowiada.
W mediach pojawiają się opinie, że prezydentowi Bydgoszczy udało się wywalczyć proporcjonalny do liczby mieszkańców podział środków w ZIT pomiędzy Bydgoszcz i Toruń. Zapomina się jednak przy tym, że główną ideą ZIT mają być wspólne projekty i w praktyce może się okazać, ze zbudujemy za te pieniądze absurdalny tramwaj z Bydgoszczy do Torunia.