Sprawa z „Białą księga” czy też NKJO pokazuje, że w Polsce mimo panującej od 1989 roku demokracji, mamy z nią problemy. I coraz częściej są to problemy dość poważne. Bo jak inaczej można nazwać ignorowanie woli demos? Jak można nazwać brak szacunku dla innych obywateli tego samego państwa?
Zarówno przy „Białej księdze”, jak i NKJO, władze wykazały się totalną ignorancją woli społecznej. Pokazały, że za nic mają wcześniej dane słowa czy też zasady, wedle których zobowiązani są działać. I tak, jak w tym pierwszym przypadku po raz kolejny ignoruje się wolę znacznej części mieszkańców regionu Kujaw i Pomorza, tak przy NKJO ignoruje się nie tylko głównych zainteresowanych, ale także swoje wcześniejsze postanowienia oraz działania, które zostały już poczynione. NKJO przecież przygotowywało się już ostatecznie do wejścia w struktury Uniwersytetu Technologiczno – Przyrodniczego w Bydgoszczy. Plany stworzenia wydziału filologicznego, czy też nauczania danego kierunku tylko w języku obcym spaliły na panewce. A wszystko przez ignorancje ludzi, którzy reprezentują partię rządzącą – nie tylko w kraju, ale i w województwie oraz w Bydgoszczy, mieście w którym znajduje się NKJO.
Do tej „ignorancji” należy dodać postępowanie wobec obywatelskich inicjatyw ustawodawczych – jak niedawno podsumowały media, prawie żaden projekt, jeżeli już został przegłosowany, nie został przyjęty w formie zgłaszanej przez obywateli.
Skoro więc w naszym kraju ignoruje się ustanowioną mocą Konstytucji władzę zwierzchnią w kraju, to jak władza ta może funkcjonować? I czy jest w stanie w jakikolwiek wpływać na podlegającą jej władzę ustawo i uchwałodawczą? Tak, jest. Przede wszystkim raz na 4 lata – przy okazji wyborów. O czym jednak część z nas zapomina, mamy tez możliwość zorganizowania referendum. Pytanie tylko, jak z tej swojej władzy korzystamy?
Na ulicy wszak nikogo nie widać. Czy więc uznajemy, że wszystko jest w porządku?