Dzisiejszy wypadek na ul. Fordońskiej pokazał po raz kolejny znaczącą lukę w systemie drogowym miasta Bydgoszczy. Po raz kolejny, tym razem z powodu wypadku, ruch na jednej z najważniejszych arterii miasta został sparaliżowany, a setki – jeżeli nie tysiące – mieszkańców miasta miało problem z dotarciem do szkół i pracy.
Wszyscy Ci, którzy regularnie muszą pokonywać trasę Centrum-Fordon, dobrze wiedzą, jak łatwo jest sparaliżować ruch na ul. Fordońskiej. Czasem wystarczą mocniejsze opady śniegu, czasem remont zatok przystankowych. Nierzadko są to także wypadki. Zdarza się także, że powodem utrudnień na drodze jest organizacja ruchu na niej – źle ustawiona sygnalizacja świetlna, zbyt krótkie pasy do skrętów. Wszystkie te przyczyny regularnie pokazują, jak niewiele potrzeba, aby pół miasta stało w korku. I od lat nikt nawet nie próbuje zrobić czegoś, co zmieniłoby ten stan rzeczy. Stoimy więc regularnie w korkach, które niekiedy osiągają olbrzymie rozmiary.
Nie pomaga tu ani ul. Kamienna – bo ta w końcu i tak prowadzi nas na ul. Fordońską. Nie pomaga także ul. Lewińskiego i ul. Inwalidów – przejazd kolejowy, który należy pokonac aby się na nich znaleźć (od strony ul. Kamiennej), potrafi skutecznie zniechęcić do korzystania z tych dróg. Patrząc na mapę Bydgoszczy, mamy jeszcze jedno wyjście – ul. Zamczysko, a dalej ul. Pod Skarpą. Nie wiem jednak, czy te drogi można uznać za jakąkolwiek alternatywę, kiedy ledwo mieszczą się tam mijające się pojazdy i gdy co kawałek (ul. Pod Skarpą) rozmieszczone są tam progi zwalniające…
Koniec końców i tak skazani jesteśmy na jazdę ul. Fordońską, którą – gdyby nie losowe zdarzenia, jechałoby się bez problemu. Problemu, jak przed chwilą wspomniałem, nie byłoby gdyby nie te właśnie zdarzenia losowe. To one powodują, że komunikacja miejska stoi – bo nie ma którędy jechać. To one powodują, że cały ruch samochodów ciężarowych stoi – bo nie ma którędy jechać. Tylko coniektórzy kierowcy osobówek mają to szczęście, że – gdy nie zostaną zablokowani w korku – mogą spróbować jakiegokolwiek objazdu. Tu też jednak musi być spełniony jeden warunek – musi takowy w najbliższej okolicy istnieć, to raz. Dwa – pojazd nie może zostać zablokowany. To znaczy, że musi mieć możliwość zjechania z ul. Fordońskiej, w inną ulicę, którą będzie mógł objechać problematyczne miejsce.
I tu pojawia się drugi problem – czy mamy takie ulice, którymi można by Fordońską objechać? Ul. Kamienna zatłoczona, do ul. Toruńskiej i ul. Nowotoruńskiej niesposób się niekiedy dostać – patrz tłok na przeprawach przez Brdę. A ul. Inwalidów/Lewińskiego, tak jak wcześniej wspomniałem, paraliżują przejazdy kolejowe. To samo jest z wykorzystaniem ul, Witebskiej i ul. Przemysłowej – tu tez po drodze mamy przejazd.
Czy idzie więc rozwiązać ten problem? Tak, i to bez specjalnego wysiłku intelektualnego.
Wystarczy albo przebudować ul. Zamczysko i podpiąc ją do ul. Twardzickiego – w ten sposób objazd do Fordonu zaczynałby się już przy ul. Armii Krajowej i w sposób bezkolizyjny prowadziłby wprost na najbardziej zaludnione obszary największej dzielnicy Bydgoszczy. Sposób drugi – połączyć ul. Lewińskiego z ul. Armii Krajowej, uzyskując ten sam efekt, co w pierwszym przypadku.
Warto więc zadać sobie pytanie – czemu nikt z tym nic nie zrobi?
Odpowiedź będzie zapewne tak, jak zawsze – bo nie ma pieniędzy. Ciekawe tylko, że na wiele innych rzeczy pieniądze się znajdują. Na to, co jednak zdaje się najbardziej potrzbne – zawsze brakuje i odkłada to się w czasie.