Z dużą ciekawością obejrzałem poniedziałkowe wydanie programu TVP Bydgoszcz ,,Polityka dla ludzi” poświęcone ZIT. Nie po to, aby się o tych środkach unijnych czegoś dowiedzieć, bo debaty naszych polityków nie mają zbytniej wartości edukacyjnej, ale po to, aby posłuchać właśnie co oni mają w tej kwestii do powiedzenia i jakie argumenty przedstawiają do obrony swoich tez. Moją uwagę szczególnie zwrócił poseł Paweł Olszewski, który atakując bydgoskich społeczników, bronił polityki rządu jak niepodległości.
Poseł Paweł Olszewski dość ostro krytykował przewodniczącego Rady Miasta Bydgoszczy Romana Jasiakiewicza i stowarzyszenia Metropolia Bydgoska, próbując pokazać opinii publicznej, że opierają się oni o demagogię i grę na animozjach bydgosko-toruńskich
- Ci wszyscy z Metropolią Bydgoską na czele co mówią, że nie chcą współpracy z Toruniem nie chcą dodatkowych pieniędzy – głosił Paweł Olszewski.
Poseł tak naprawdę odwraca jednak uwagę od innego problemu. Ogólnopolskie przyjęte zasady powstania ZIT-ów mówią jasno, że powinien być to proces oddolny. Czyli zainteresowane samorządy szukają sobie partnerów, w oparciu o realne potrzeby inwestycyjne. Bo ZIT-y powstać mają tylko po to, aby zrealizować wspólne zadania inwestycyjne. Wyjątkiem jest kujawsko-pomorskie, gdzie rząd odgórnie narzucił jakie miasta mają wspólny ZIT tworzyć, pod groźbą obecnej wicepremier Bieńkowskiej, że nie dostaniemy żadnych dodatkowych pieniędzy.
Wydawać by się mogło, że zachowanie rządu jest skandaliczne. Jednak co z tego, skoro zarówno poseł Olszewski i prezydent Bruski, gdy był na to czas nie odezwali się. Gdy jesienią miał miejsce zjazd wyborczy kujawsko-pomorskiej Platformy Obywatelskiej, to nikt z bydgoskich działaczy nie miał odwagi po wystąpieniu marszałka Całbeckiego, który mówił o wspólnej metropolii bydgosko-toruńskiej powiedzieć – nie my to widzimy trochę inaczej. Teraz bydgoska Platforma Obywatelska godząc się na ZIT Bydgoszczy i Torunia próbuje sytuację ratować, przy okazji atakując tych co patrzą na tę kwestię inaczej.
Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska i inne osoby krytycznie wypowiadające się o takiej koncepcji nie chcą rezygnacji z ZIT i pieniędzy za nim idących. Chcą, aby Bydgoszcz utworzyła ZIT, ale w oparciu o realne potrzeby, przy współpracy ze swoimi partnerami.
Zdaje sobie jednak sprawę, że gdyby prezydent Bruski wraz ze współpracownikami od początku sprawę stawiał bardziej stanowczo, to zapewne z powodu braku lojalności wobec swojej partii został by ukarany, a ich kariery polityczne były by zagrożone. W końcu nie każdy polityk musi być mężem stanu! Domyślam się też, że na nielojalność Bruskiego wobec partii czeka wielu także bydgoskich działaczy Platformy Obywatelskiej, z frakcji opozycyjnej wobec Bruskiego.
Słuchając wypowiedzi polityków w sprawie ZIT mam duże obawy, że w szczególności przedstawicielom Bydgoszczy może zabraknąć odwagi i zostanie zawarte porozumienie, które ostatecznie będzie dla Bydgoszcz szkodliwe. Tak samo jak było to w momencie negocjowania kształtu województwa kujawsko-pomorskiego, w którym obecnie zachodnia część politycznie mniej znaczy. Gdyby udało się przeforsować wariant śp. Andrzeja Szwalbe (między innymi z powiatem pilskim), to układ sił w kujawsko-pomorskim byłby zupełnie inny.