Frekwencja bliska średniej krajowej i utrzymanie przez kujawsko-pomorskie 3 mandatów w Parlamencie Europejskim to nasz wielski sukces jako mieszkańców. Jest to jednak także nasz duży kredyt zaufania wobec polityków.
Gdy przez ostatnie dni apelowałem do swoich odbiorców o pójście do urn, często słyszałem pytania – a co my z tego będziemy mieli? Wielu osobom obojętne było to, że kujawsko-pomorskie może nie mieć żadnego europosła, gdyż po prostu przestali ufać politykom. Nie wierzyli, że wybory mogą cokolwiek zmienić.
Ciężko było mi się tym opiniom dziwić, gdyż ludziom żyje się coraz gorzej, młodzi nie widzą perspektyw na przyszłość w Polsce, a politycy zajmują się jałowymi sporami. Służba narodowi przestała być priorytetem, zamiast tego ważniejsze stają się interesy partii. Przyznam przy okazji tej kampanii dużo rozmawiałem o tym z kandydatami, którzy musząc liczyć na wysoką frekwencję, byli po części przystawieni do muru.
Mimo to lokalny patriotyzm nakazywał walkę o jak najwyższą frekwencję , tak aby nasz region nie był jeszcze bardziej zmarginalizowany. Ostatecznie nie wypadliśmy źle, bo część z nas zaufała po raz kolejny politykom.
Z racji kierowanie do Państwa apeli o pójście do urn, czuje się zobowiązany, aby nowo wybranym europosłom przypominać o tym, że na ich obecności w Brukseli i Strasburgu powinni przede wszystkim korzystać mieszkańcy województwa.
Na pewno zwycięstwem naszym jest też to, że osoby zesłane z innych regionów, czyli tzw. spadochroniarze zostali odesłani z kwitkiem. Partie zanim zdecydują się w przyszłości, przysłać nam kandydata w teczce, zapewne się kilka razy zastanowią czy warto.