«

»

Łukasz Religa

Nierozliczone zbrodnie komunizmu wpływają na dzisiejszy poziom debaty

W mediach rozgorzała dyskusja na temat sobotnich wydarzeń z wrocławskiego uniwersytetu, gdzie socjolog prof. Bauman spotkał się z dość negatywną, a rzecz można nawet agresywną reakcją miejscowych kibiców i narodowców. Nie jest to sposób debaty publicznej jaki mi odpowiada i zgodzę się z panią minister, że szkodzi to wizerunkowi polskich uczelni. Zauważam jednak, że rozwiązania problemu szuka się nie tam gdzie trzeba.

Sposób w jaki protestowali przedstawiciele Narodowego Odrodzenia Polski i kibice Śląska Wrocław na pochwałę nie zasługuje, ale gdy słyszę opinie, że problemem jest narastające zjawisko ksenofobii, neofaszyzmu (cytat autentyczny), czy rasizmu, to mam obawy, że nie ma nikt pomysłu na poprawę sytuacji.

Kilka tygodni temu uczestniczyłem w Parlamencie Europejskim w konferencji poświęconej pamięci wielkiego Polaka rotmistrza Witolda Pileckiego. Eurodeputowana z Łotwy Sandra Kalniete przyznała wówczas, że komunistyczny system totalitarny nie spotkał się z takim samym osądzeniem jak było to w przypadku faszyzmu. Ten system był jednak równie zbrodniczy, jednak wiedza o tym specjalnie nie jest powszechna w państwach europy zachodniej. Jednak to Europa Środkowa przez długie lata po zakończeniu II wojny światowej była nadal zniewolona przez system totalitarny.

Przed tą konferencją miałem możliwość zwiedzić Parlamentarium, swego rodzaju muzeum przedstawiające historię Europy w ostatnim stuleciu oraz jej drogę do jednoczenia się. Możemy w nim dowiedzieć się jak potworny był okres II wojny światowej, jak w europie zachodniej obywatele po jej zakończeniu cierpieli głodem. Zapomniano już jednak zaznaczyć o  tym, że w Jałcie zapadły decyzje o tym, że państwa europy środkowej znajdą się w strefie wpływów ZSRR, co w rezultacie oznaczało ich zniewolenie.

Komunizm w przeciwieństwie do faszyzmu nie spotkał się ze swoją Norymbergią. Tak samo wiele zbrodni PRL do dzisiaj nie zostało rozliczonych. Osoby, które skazały na śmierć rotmistrza Witolda Pileckiego nie uniknęły kary. Był on wielkim bohaterem, który w czasie II wojny światowej dał się pojmać do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, by tam zorganizować ruch oporu i przekazać aliantom jak wyglądają tam warunki bytowe. Walczył później w powstaniu warszawskim i na froncie włoskim. Po wojnie spotkała go śmierć. Podobnie wygląda los innego wielkiego polskiego oficera – generała Augusta Fiedorfa pseudonim ,,Nil”. W tym roku decyzją Sejmu obchodzimy rok pod patronatem wielkiego kcynianina profesora Jana Czochralskiego, który także po II wojnie światowej był prześladowany.

Narodowcy i kibice w sobotę zakłócili wykład profesora, który po zakończeniu II wojny światowej współpracował ze służbami, które zwalczały antykomunistyczną opozycję w Polsce. Czy ma na swoich rękach krew? Nie wiem, ale dziwie się, że tego typu osoby próbuje się dzisiaj honorować, gdyż to prowadzi do narastania negatywnych emocji wśród Polaków.

Tak samo uważam, że potępić należy postępowanie jakiego dopuścił się w sądzie Zygmunta Miernika, który zaatakował sędzinę tortem. Szkodzi to bardzo mocno wizerunkowi Polski jako państwu prawa, ale z drugiej strony nie rozliczenie do dzisiaj brutalnego pacyfikowania protestów w okresie PRL także nie wpływa pozytywnie na sytuację w kraju. Dojdzie za chwilę do paradoksalnej sytuacji, gdy Zygmunt Miernik za rzucenie w sędzinę tortem zostanie ukarany (do czego w mojej opinii powinno dojść ), a generał Kiszczak, który odpowiada za brutalne pacyfikowanie protestów będzie nadal bezkarny.

Oczywiście w chwili obecnej Polska ma poważniejsze problemy niż rozliczanie czegoś co było kilkadziesiąt lat temu. Problem w tym, że mam obawy, że bez tego nie uda się nam nigdy zażegnać od kilku lat dość powszechnej wojny polsko-polskiej, która wyniszcza poziom debaty publicznej w naszym kraju.

Znam wielu kompetentnych samorządowców związanych z SLD, którzy z racji swojego wieku z PZPR nie mają nic wspólnego. Wiele osób z nimi o tematach samorządowych nie chce jednak rozmawiać, gdyż negatywnie są oceniani z racji samej przynależności partyjnej. Jest to na pewno ze szkodą dla Polski. Dziwi mnie jednak, że wśród starszych działaczy niekiedy cały czas pojawiają się głosy pochwały wobec PRL, przez co właśnie powstaje tego typu negatywny przekaz.

W ramach ,,Świat Movie – Węgry” w Miejskim Centrum Kultury miałem okazję obejrzeć film ,,1956 Wolność i Miłość”, który przedstawiał historię powstania na Węgrzech, wraz z brutalnością z jaką było ono tłumione. Niestety jest to kino niszowe, a szkoda bo pokazuje ważny kawałek historii Europy Środkowej.

 

Trailer filmu:

The video cannot be shown at the moment. Please try again later.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Twitter
  • Wykop
  • RSS
  • Śledzik

O autorze

Łukasz Religa

Łukasz Religa

Redaktor naczelny Portalu Kujawskiego. Bydgoszczanin od urodzenia. .