«

»

danielkaszubowski

Co z tym 3 maja?

Korzystając z okazji, w końcu święto ustanowione ku uczczeniu pamięci uchwalenia Konstytucji 3 maja zdarza się tylko raz w roku, chciałbym poruszyć kwestię, która niejednokrotnie jest poruszana przy okazji rocznic Powstań – mianowicie, czy rzeczywiście jest co świętować? I czy aby na pewno wypada? W końcu cóż wiąże się z Konstytucją 3 maja? Jakie były okoliczności, w których powstała, no i jak to się dalej potoczyło? Czy można, szczególnie z pozycji lewicowej, cieszyć się tego dnia?

Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Święto to ma bowiem co najmniej dwa różne wymiary. Pierwszy, to uczczenie pewnego procesu zmian, który nastąpił 3 maja 1791 roku. Co warto dodać, znaczących zmian. W końcu w kraju, w którym bliżej było do anarchii i zagłady, aniżeli stabilności i rozkwitu, zaczęto podejmować kroki, które były niezbędne aby coś zmienić. Pisząc „coś”, mam na myśli państwo w ogóle, a nie państwo, jako społeczność. W końcu Konstytucja ta jedynie zmieniała formę działania państwa oraz mechanizmy rządzenia nim. Niwelowała pewne nadużycia, które doprowadzały do upadku Rzeczpospolitej. W kwestii społecznej nadal nie była ona (według mnie) niczym rewolucyjnym i uznawała tylko prawa wąskiej grupy społecznej – uprzywilejowanej zresztą już od długiego czasu.

I dlatego właśnie, patrząc z pozycji lewicowej, Konstytucja 3 maja stanowi problem. Stanowi go, bowiem nie rozwiązywała tak palących problemów jak jawne niewolnictwo, ukryte pod nazwa pańszczyzny. Nie rozwiązywała problemu ogromnej nędzy, która kryła się tuż obok pałaców i posiadłości bogaczy. Te kwestie pochłonęły rządzących dopiero wiek później – w końcu Wiosna Ludów była dopiero tym okresem, w którym zaczęto dostrzegać kogoś więcej, aniżeli majętnych i utytułowanych. A dopiero Konstytucja Marcowa, z 1921 roku, nadawała w Polsce równe prawa wszystkim obywatelom. Czemu więc nie celebrować akurat jej? W końcu do tego czasu, 3/4 społeczeństwa nie miało żadnych praw. Było warte mniej więcej tyle samo, co sprzęt będący na wyposażeniu posiadłości Pana.

Powód do radości jest jednak prosty – choć może zbyt mocno to upraszczam. Konstytucja Marcowa nie była pierwszą w Europie. Nie była już niczym nowym i rewolucyjnym. Była jedynie uprawomocnieniem tego, co w świecie i kraju było już powszechne. Konstytucja 3 maja była natomiast swoistym ewenementem. Ewenementem w kwestii ustrojowej. Czymś praktycznie niespotykanym w swojej formie. Była symbolicznym początkiem pewnego procesu. Okresem końca bezprawia i samowładztwa szlachty. I być może o to tego dnia chodzi? O to, aby upamiętnić początek pewnego procesu, który zaczął się w kraju nad Wisłą. Procesu, który poprzez późniejsze zniewolenie oraz dalsze zmiany zachodzące w umysłach Polek i Polaków doprowadziły nas do ponownej niepodległości i innego pojmowania świata oraz własnej wolności.

I któż wie, czy obecnie taki „rewolucyjny proces” nie przydałby się nam i dziś. W końcu problemy w kraju zdają się być podobne…

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Blip
  • Twitter
  • Wykop
  • RSS
  • Śledzik

O autorze

danielkaszubowski

danielkaszubowski

Bydgoszczanin, lewicowy patriota, demokratyczny socjalista.